src="Images/trasy.gif" width="500" height="590" name="trasa" BORDER="0" --> |
Wybierz trasę która cię
interesuje
Pierwszy dzień poświęciliśmy
na rozpoznanie. Dopiero wieczorem wsiedliśmy na rowery.
Naszą bazą był Orzysz i stąd rozpoczynały się
pierwsze wypady.
Trasa była bardzo krótka, zaledwie 23km i wiodła
z Orzysza, przez Grzegorze do Nowych Gut i z powrotem przez Gaudynki. Pokonaliśmy ją w
1h20' ze średnią prędkością 17,2km.
Wieczorem planowaliśmy następne
wyjazdy w pobliskim pubie.
Wyruszyliśmy dookoła jeziora
Orzysz. Droga była piaszczysta i wyboista jak tarka, do tego sporo górek. Biegła też w
różnych kierunkach, tak że zrobiliśmy 43km z prędkością zaledwie 14km/h. Zajeło
nam to 3 godziny samej jazdy
Oczywiście gdy odpoczywaliśmy,
to zegar stawał a my w spokoju pałaszowaliśmy drugie śniadanie
Pogoda dopisywała, więc
postojów było sporo.
Trasa wiodła z Giżycka do
Mikołajek musieliśmy więc podjechać kawałek samochodem.
Droga była asfaltowa, ale
spokojna - dopiero na ostatnim odcinku ruch samochodowy był duży. Razem przejechaliśmy
36,2km w 2h17' ze średnią prędkością 15,8km/h
Po dojechaniu do Mikołajek
mieliśmy godzinę czasu na obiad
i wróciliśmy do Giżycka
statkiem.
Trasa z Mikołajek do Orzysza
przez Rezerwat Łukajno. Droga znowu piaszczysta i z kałużami.
Zosia uganiała się za czarnymi
bocianami
Jechało nam się coraz lepiej i
pierwszy odpoczynek zrobiliśmy dopiero w Suchym Rogu. Był tak suchy, że woda sięgała
tylko do łydek.
Tego dnia przejechaliśmy 36,9km w czasie 2h20' ze
średnią prędkością 15,7km/h
Postanowiliśmy objechać
Śniardwy dookoła, ale na dwa dni.
Wyruszyliśmy z Niedźwiedziego Rogu w kierunku
Pisza.
Jechaliśmy raźnie, aż dopadł
nas krótki deszcz. Wykorzystaliśmy ten czas na wypicie kawy.
Znowu trasa okazała się łatwiejsza niż
przypuszczaliśmy. Zaledwie 40km pokonaliśmy w 2h24' ze średnią prędkością 16,5km/h
Aby zamknąć pętlę
wyruszyliśmy z Orzysza do Mikołajek, w odwrotnym kierunku niż dnia czwartego. Dalej
skorzystaliśmy z niewielkiego skrótu przy pomocy promu.
To już koniec trasy. Po
przejechaniu 58km w czasie 3h28' i z prędkością 16,5km/h czas na odpoczynek.
A tak wygląda światło po
przejechaniu 240km.
I tak zakończyliśmy urlop na
rowerach, dalej poruszaliśmy się samochodem.
Na początek wpadliśmy do
Elbląga. Astorię i Jezabell poznałem przez internet. Musiałem więc zajechać, aby
sprawdzić...
swojego e-maila ;-)
Zosia w tym czasie wspinała się
na schody we Fromborku
Zosia szybciej, bo nas dogoni!!!
Dogonił
Uciekliśmy więc z Gdańska do Łeby łapać trochę opalenizny.